Bezrobocie w Hiszpanii w zeszłym roku osiągnęło 24 procent, co stawia ten kraj na niechlubnym szczycie w Unii Europejskiej. Warto jednak przyjrzeć się temu głębiej i porównać te dane z tymi dostarczanymi z naszego kraju. Oczywiście taka duża ilość jest dla gospodarki bardzo zła, jednak należy zaznaczyć, że tradycyjna rodzina opiera się na zasadzie iż tylko mężczyzna pracuje, a kobieta zajmuje się domem. Hiszpański urząd statystyczny uwzględnia w swoich raportach także i te osoby, które nie pracują, ponieważ nie muszą tego robić, gdyż są we wspólnym gospodarstwie z mężem który zajmuje się utrzymaniem. W przypadku Polski natomiast bezrobocie podawane jest wyłącznie z liczby osób którzy są zarejestrowani w Powiatowych Urzędach Pracy. Urzędnicy tych instytucji mają jednak podstawowy cel, by doprowadzić do jak najmniejszej liczby tych osób, w związku z czym starają się ich wyrejestrować. Gdyby dawali ludziom możliwość zatrudnienia, to nie było by w tym nic złego, jednak oni zmieniają daty spotkań, wzywają w nagłych sprawach i ogólnie komplikują biurokratycznie życie osobom tam zarejestrowanym. W zasadzie w polskim urzędzie pracy na dzień dobry wita nas stwierdzenie urzędnika, że nasza rejestracja nie jest obowiązkowa i czy na pewno chcemy się rejestrować. Ta komunistyczna mentalność mocno promowana przez rząd tak zwanej platformy opatrzona jest wyłącznie na fałszerstwa statystyczne. W związku z czym praca w Hiszpanii dla polaka jest łatwiej dostępna, nie mówiąc już o lepszych zarobkach, niż taka sama w Polsce.